Reklama

23. MFF Nowe Horyzonty: Odkrycia i rozczarowania

30 lipca 2023 roku zakończył się 23. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty. Podczas wydarzenia wyświetlono aż 251 filmów. Część z nich jest dostępna online do 6 sierpnia. Oto ostatnia relacja z jednego z najwspanialszych festiwali filmowych w Polsce.

"Monster"

Najnowszy film Hirokazu Kore-edy wyjechał z tegorocznego festiwalu w Cannes z nagrodą za scenariusz. Zabawne, ponieważ to rozwiązania narracyjne budzą najwięcej wątpliwości po seansie "Monstera". 

Niczym w "Rashomonie" Akiry Kurosawy poznajemy jedną historię z trzech perspektyw. Matka nastoletniego Minato zauważa, że jej syn dziwnie się zachowuje. Po krótkim śledztwie okazuje się, że chłopiec padł ofiarą przemocy ze strony jednego z nauczycieli. Belfer odpowiada, że jej syn prześladuje innego z uczniów. Wraz z postępem fabuły okazuje się, że nic nie jest czarnobiałe, pozory mylą, a żaden z bohaterów nie widzi całości obrazka. 

Reklama

Kino Kore-edy stoi na emocjach i bliskości. Najlepsze jest wtedy, gdy przypatruje się budującym się relacjom lub tym stojącym już na solidnych fundamentach, objawiającym się czułością i rodzinnymi rytuałami. "Monster" pozostaje bardzo empatycznym filmem. Ma kilka tych magicznych scen, w której drobne gesty ukazują wszystkie uczucia świata. Niestety, gdzieś w narracyjnej zabawie zatraca się to, co zawsze było najlepsze w kinie Japończyka. 

Boli to, tym bardziej że ta historia naprawdę nie potrzebowała skomplikowanej choreografii z różnymi punktami widzenia. Niemniej Kore-eda jest klasą samą w sobie. Nawet jego mniej udany film jest zawsze warty obejrzenia. 

"Polite Society"

Debiut Nidy Manzoor okazał się idealną odtrutką po całym dniu kina artystycznego. Nie bez przyczyny znalazł się zresztą w sekcji "Nocne szaleństwo". To opowieść o dwóch siostrach, mieszkających w Wielkiej Brytanii córkach pakistańskich emigrantów, które są gotowe skoczyć za sobą w ogień. Do czasu aż starsza z nich nie zaczyna spotykać się z dobrze urodzonym młodzieńcem. Młodsza, Ria (Priya Kansara), nie ufa chłopakowi siostry. Podejrzewa go najgorsze i zamierza to udowodnić — a że jest entuzjastką sztuk walki, która marzy o karierze kaskaderki, bardzo szybko sięga po środki przemocowe. 

"Polite Society" wydaje się rzeczą nakręconą przez grupę nastolatków zakochanych w kinie kopanym. Reżyserka wrzuca do historii o relacji dwóch sióstr wiele zabiegów formalnych rodem z filmów akcji, a także gier wideo. Ogląda się to świetnie... przez pierwsze 25 minut. 

Nagle okazuje się, że Manzoor wyczerpały się pomysły, więc mieli po raz kolejny to samo. Nie pomaga absurdalna fabuła ani fenomenalna Kansara w roli głównej, ani naprawdę zabawny humor. Na nic zręczne żonglowanie gatunkami filmowymi. Film w pewnym momencie po prostu zaczyna nużyć. "Polite Society" sprawdziłoby się genialnie jako film na YouTubie lub odcinek serialu. Manzoor nie wiedziała, jak podtrzymać świetne tempo początkowe przez całość projekcji. Szkoda. Film do polecenia na luźny seans ze znajomymi. Potencjał był jednak znacznie większy. 

"Powoli"

Nagrodzone w Sundance za reżyserię "Powoli" Mariji Kavtaradze jest odkryciem tegorocznych Nowych Horyzontów. Gdy po pierwszych pokazach pocztą pantoflową rozniosła się informacja o wspaniałości filmu, na kolejne trudno było się dostać. 

Fabuła skupia się na związku Eleny (Greta Grinevičiūtė), tancerki, i Dovydasa (Kęstutis Cicėnas), tłumacza języka migowego. Iskrzy między nimi już od pierwszego spotkania. Rozmawia im się wspaniale, zaczynają wspólnie spędzać czas, chyba coś z tego będzie... i wtedy mężczyzna oznajmia, że jest aseksualny. Dla Eleny seks jest bardzo ważnym aspektem związku. Mimo to oboje postanawiają spróbować. 

Reżyserka czule przygląda się relacji dwójki bohaterów. Ogromną rolę odgrywa u niej cielesność — nie z powodu jakichś dosadnych scen, takich tutaj nie uraczymy. Kavtaradze skupia się na cielesności jako środku komunikacji w związku i poza nim. Dwójka kochanków pracuje przecież za jej pomocą. Zgrzyty pojawiają się, gdy ciało ma posłużyć do zbudowania bliskości — czego ona potrzebuje, a on, mimo najszczerszych chęci, nie rozumie. Dawno nie widziałem tak dojrzałego filmu romantycznego. Nieidącego w histeryczne dramaty, tylko skupiającego się na przeżyciach bohaterów. Więcej takich! 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hirokazu Koreeda | Nowe Horyzonty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy