"Monster": Szlachetność wykuwana w mroku [recenzja]

Kadr z filmu "Monster" /materiały prasowe

Po falstarcie, jakim była inauguracyjna projekcja "Kochanicy króla" w reżyserii Maïwenn, canneński festiwal otrząsnął się i ruszył na dobre. I to najszybciej, jak było to możliwe, bo jest o czym mówić już za sprawą pierwszego z tytułów, które powalczą w tym roku o Złotą Palmę. Ale kiedy za kamerą staje jeden z ulubieńców europejskich festiwali Japończyk Hirokazu Koreeda, nie może być inaczej. Nierozsądne byłoby przewidywanie jakichkolwiek rozstrzygnięć raptem po jednej projekcji, ale wyreżyserowany przez niego "Monster" może poważnie liczyć się w konkursowej stawce.

"Monster": Hirokazu Koreeda podbija Cannes

Nie od dziś wiadomo, że festiwal w Cannes ma swoich pupili. Twórców funkcjonujących na Lazurowym Wybrzeżu na specjalnych zasadach. Koreeda zalicza się właśnie do tej grupy, bo od momentu, kiedy ponad dwie dekady temu po raz pierwszy pokazał na festiwalu swój film ("Distance" - 2001), zapraszany jest na niego niemal z każdym kolejnym tytułem. Można się na tę hierarchiczność zżymać, ponieważ wielu twórców przynależy do canneńskiej elity niejako za zasługi, ale nie jest to przypadek zdobywcy Złotej Palmy z 2018 foku za znakomite "Złodziejaszki". Trudno oprzeć się wrażeniu, że nowy film Hirokazu Koreedy tylko tę pozycję umocni.

Reklama

Niełatwo jest pisać o jednym z ukochanych reżyserów, a takim dla mnie jest Japończyk, bo trudno wtedy o zachowanie chociażby odrobiny obiektywizmu. Ale głęboki humanizm, irracjonalna chwilami wiara w drugiego człowieka, pokora i szlachetność, jakie płyną z jego filmów, od kiedy pamiętam, topiły moje krytyczne serce. To wszystko dostrzec można również w "Monsterze", choć droga ku temu, tym razem, jest wyjątkowo zawiła. Bo to bez wątpienia najmroczniejszy film w dorobku Hirokazu Koreedy. Jak również najbardziej skomplikowany pod względem struktury, a eliptyczna narracja przypomina trochę kino Asghara Farhadiego. Koreeda oszczędnie dawkuje nam informacje, tak byśmy przypadkiem nie próbowali wyciągać pochopnych wniosków, a jeśli już to robimy, posiłkując się zmianą punktu widzenia, sprowadza nas na ziemię.

"Monster": Niespodziewane zwroty akcji. Można się pogubić

Wszystko w tej opowieści zaczyna się od sceny wielkiego pożaru, która zresztą nie raz jeszcze w filmie powróci. Płonie bar hostess, miejsce, gdzie samotni mężczyźni spragnieni towarzystwa szukają szczęścia. Z bezpiecznej odległości przygląda się temu młody Minato wraz z samotnie wychowującą go matką. To właśnie ta dwójka skupi na sobie uwagę widzów w pierwszej części filmu. Coraz dziwniejsze i autodestrukcyjne zachowania, jakie stają się udziałem Minato, poważnie zaniepokoją kobietę, która będzie się starała znaleźć ich przyczynę. Trop prowadzi do szkoły i jednego z nauczycieli, pana Horiego. Między mężczyzną a chłopcem miało rzekomo dojść do incydentu, w wyniku którego ten drugi ucierpiał.

Kiedy wydaje nam się, że będzie to opowieść o przemocy czy nadużywaniu władzy, i powoli zaczynamy dopasowywać do siebie kolejne elementy, Koreeda niespodziewanie zmienia perspektywę. Oddaje pole nauczycielowi, co u widza powoduje lekką dezorientację. Przecież już mieliśmy winnego. A przynajmniej tak nam się wydawało. Zresztą z tego zabiegu reżyser skorzysta raz jeszcze, stawiając w centrum gnębionego w klasie, do której uczęszcza Minato, jego rówieśnika Yoriego.  

Można się pogubić, zwłaszcza że Koreeda nie stosuje też w swoim filmie prostej chronologii. Ma jednak w tym swój cel, który w pełni docenimy dopiero z perspektywy całego seansu. Pozwoli ona nam też dostrzec, że mimo wspomnianych różnic to wciąż film bardzo wyraźnie podpisany przez japońskiego reżysera. Co chyba najlepiej widać w przesłaniu kryjącym się za ostatnią sceną, ale jej z przyczyn oczywistych zdradzić nie mogę. Niewielu jest też reżyserów w tak wyważony i subtelny sposób potrafiących pracować z młodymi aktorami. Przychodzi mi do głowy Lukas Dhont, twórca rewelacji ubiegłorocznej edycji festiwalu, filmu "Blisko" (2022). Te dwa tytuły, w warstwie tematycznej, mają zresztą ze sobą sporo wspólnego. Bo "Monster" to także przejmująca opowieść o poszukiwaniu tożsamości i potrzebie tolerancji. Jeśli nie zaszczepi jej się w młodym wieku, kiedyś może być już za późno.

8/10

"Monster", reż. Hirokazu Koreeda, Japonia 2023 rok.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cannes 2023 | Monster (2023)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama